sobota, 25 marca 2017

Nocne morze

Możliwe, że oglądamy świat z niewłaściwej strony. Możliwe, że ten zewnętrzny przejaw rzeczywistości swym pięknem i brzydotą, blichtrem i tempem życia na tyle zaabsorbował naszą uwagę, że przyćmił inne wymiary . Bez sprzeciwu uznaliśmy ten horyzontalny, dwuwymiarowy obraz świata, zapominając o jego wertykalnym ,pionowym obliczu .Zapomnieliśmy, że oprócz przestrzeni posiadamy również głębie, że tylko rozpięci pomiędzy tymi dwoma wektorami mamy szansę doświadczyć pełni człowieczeństwa. Ta mała wysepka skrząca się w promieniach słońca niczym góra lodowa to zaledwie niewielka część tworu zwanego człowiekiem, znakomita większość skrywana jest pod powierzchnią ,nie widoczna dla zmysłów. A właśnie tam, w tych mrocznych czeluściach psychiki kształtują się zręby ludzkiego przeznaczenia. Tam ograniczony czasem żywot ludzki odbija się w zwierciadle Nieskończoności. Bo Głębia to wewnętrzny dom duszy, przestrzeń gdzie dusza może rozłożyć skrzydła, to miejsce gdzie wobec majestatu „Bogów Podziemi” wszelkie nasze plany, dążenia i ambicję stają się bez znaczenia. Nawet jeśli zadajemy sobie sprawę z istnienia tego mrocznego miejsca niechętnie się tam zapuszczamy. Wolimy raczej egzystencję na powierzchni życia otoczeni złudnym poczuciem zadowolenia nie zastanawiając się zbytnio nad jej sensem.
Kiedy jednak zmęczeni pogonią za pieniędzmi, miałkością następujących po sobie dni osiądziemy na mieliźnie własnych błędnych założeń może dotrze do nas przekaz z głębin Nocnego Morza, może wówczas zrozumiemy, że w życiu wcale nie chodzi o to by być szczęśliwym, nie taki jest jego sens. Może pochopnie daliście się zwieść urokowi tego skrawka względnego dostatku, na którym żyjecie. Może zbyt łatwo daliście wiarę tym, którzy przekonują, że szczęście wam się należy – nie wierzcie im. Świat bowiem pełen jest ludzi cierpiących głód i pragnienie ,toczonych przez choroby, dręczonych wojnami, gwałconych ,torturowanych poniżanych ,przeganianych ze swych siedzib i zabijanych z całą bezwzględnością. Jedynym ich pragnieniem jest przeżyć do następnego dnia, który będzie podobny do reszty dni cudem przeżytych. Jest to tego rodzaju szczęście ,którego my nie chcielibyśmy zapewne doświadczać.
„…Od kołyski do grobu prowadzą ich ścieżki,
Los raczej ich przeklina niż radością pieści.”
Szczęście to raczej łaskawy kaprys losu, to bardziej miraż na egzystencjalnej pustyni niźli stan permanentny, dany raz na zawsze. Życie w swej całej różnorodności przepełnione jest bowiem smutkiem i cierpieniem. Tylko od sposobu w jaki sobie z nim radzimy zależy nasza kondycja psychiczna. W takim wypadku przydaje się określenie Amor Fati – Umiłowanie własnego losu. Zakłada ono całkowitą akceptację wszelkich składowych życia ,nawet tych najbardziej haniebnych i odrażających. Bowiem wszyscy bogowie i demony ,wszystkie piekła i niebiosa są w nas. To nasze projekcję rzutowane na zewnątrz tworzą rzeczywistość, w której żyjemy. To my jesteśmy źródłem własnych problemów. Życie, którego doświadczamy na co dzień poprzez rezonans z naszą głębią doskonali nas, uczy i wzbogaca. Nie bójmy się zatem doświadczać bo jest to główny powód naszego uczestnictwa w tym spektaklu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz