czwartek, 11 stycznia 2018

Kwestia wiary

       



Rok 1990. Kończę pracę przy konserwacji ołtarza w kościele św. Michała w Dobromierzu. Po dwuletnich zmaganiach z materia czuję zmęczenie. Z uwagi na nadchodzące przymrozki decyduję się pracować przez najbliższy tydzień do późnych godzin nocnych. Zaczynam zaraz po święcie, w Dzień Zaduszny. Opustoszały kościół usadowiony jest na wzgórzu, otoczony starym cmentarzem graniczącym bezpośrednio z przedchrześcijańskim grodziskiem. Do tego porywisty wicher uderzający z całą furią w wiekowe mury, strugi deszczu bębniące o maswerkowe witraże i niemal realne odczucie,że Coś mnie bacznie obserwuje. Jedynym łącznikiem ze światem jest targana wiatrem linia energetyczna zasilająca moje migoczące kapryśnie halogeny. Sceneria jak z kiepskiego horroru klasy C. Jestem jedyną ludzką istotą w tym tyglu bytów wszelakich... Ujmując prościej : nie było to miłe ale bardzo osobliwe i pouczające doświadczenie. Być może to tylko wylękniona wyobraźnia, może to naturalne dźwięki i odgłosy w nienaturalnym otoczeniu sprawiły ,że przeżyłem więcej niż bym pragnął. Tyle wstępu.
Prawdziwa wiara nie potrzebuje dowodów a wiara w duchy tym bardziej, choć one same są innego zdania ;). Tego, że wszyscy bez wyjątku wierzymy również nie trzeba udowadniać. Kwestią jest jedynie to ,w co wierzymy. Wydaje się, że im człowiek żyje bliżej natury tym jego świat bardziej jest wypełniony istotami niematerialnymi, magicznymi i nierealnymi z naszego punktu widzenia. Jednak nie ma to nic wspólnego ze stopniem ucywilizowania bo przecież większość cywilizowanych Islandczyków deklaruję wiarę w Elfy a rządowe agendy biorą poważnie pod uwagę potrzeby tych mitycznych osobników. Oczywiście, nie przeszkadza to potomkom Wikingów wierzyć jednocześnie w Teorię Wielkiego Wybuchu lub Kwantową. My natomiast, ludzie odcięci od naturalnych korzeni również wierzymy, tyle,że już tylko w paradygmaty naukowe. Paradygmat, czyli obowiazujacy sposób postrzegania rzeczywistości ustalany jest poprzez konsensus, porozumienie grona wybitnych naukowców.”Obowiazujący”czyli przyjmujący dane ustalenia jako najbliższe prawdzie. W obecnym wydaniu wyklucza on istnienie duchowego wymiaru Wszechświata. Nie znaczy to oczywiście,że ten wymiar nie istnieje, a jedynie to ,że nie mieści się w ramach przyjętych założeń. Może dlatego łatwiej nam uwierzyć słowom fizyków dowodzących istnienia Czarnych Dziur czy antymaterii niż mistykom wieszczących istnienie Anioła Stróża czy życiu w innych wymiarach. A przecież oba te twierdzenia są przyjmowane na wiarę. Pomijam fakt,że jednak łatwiej doświadczyć istnienia duchów niż Czarnych Dziur. W zasadzie wszystko ,co uznajemy za rzeczywistość jest tylko naszym o niej wyobrażeniem. Przyjmując jakiś paradygmat upodobniamy się do dalekowidza w „okularach do czytania” na nosie. Doskonale widać wówczas świat liter i innych pobliskich przedmiotów, jednak dalsze plany staja się zamglone i nieostre a przez to mniej ważne a czasem wręcz nieistotne. Warto to sobie uzmysłowić, gdy zafascynowani wizją nowej nauki dobrowolnie rezygnujemy z całego spektrum zjawisk oferowanych przez Wszechświat.

Gdy nie wiesz jak się zachować, zachowuj się jak Wiking


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz