Każdy wiek ma swoje wyzwania. Okres
buntu przynależny jest młodości. Ja jednak byłem zbyt oniemiały
i zdezorientowany by stawiać opór. Sprzeciw wybuchł ze zdwojoną
siłą, gdy mój ociężały umysł przebił się przez pola
propagandowych bzdur, teologicznych mrzonek i obyczajowych meandrów.
Znalazłem się na ziemi dziewiczej niczym odkrywca oszołomiony
skalą możliwości. Rozpocząłem żmudny proces kształtowania
świata na wzór i podobieństwo swoje.
Moje opóźnienie w rozwoju sprawiło,że
odstawałem od reszty. Moi rówieśnicy zaczęli już wskakiwać w
buty rodziców, zakładać rodziny, wychowywać dzieci.
Dalszą konsekwencją tych działań
były turbulencje jakie wywoływałem swa postawą w otoczeniu.
Znudzone monotonią twarze ludzi, otępiały przewidywalnością
zdarzeń wzrok nagle zaczynał iskrzyć zaciekawieniem i ekscytacją.
„Porąbało go?,coś z nim nie tegez?”- pytały zaniepokojone
oczy. Były to być może pierwsze od tygodni przejawy refleksji,
zainteresowaniem drugim człowiekiem.
Bo czasem warto wyskoczyć z kolein
codzienności i unieść się ponad rutynę. Niczym skowronek
zawisnąć tak nad jakąś łąką kwietną, sadem
brzemiennym....Oczywiście, nie każda taka eskapada musi kończyć
się sukcesem. Często lądowanie bywa bolesne, wśród ciernistych
krzaczorów lub rumoszu skalnego. Jednak nawet wówczas możesz mieć
nadzieję, że zabłąkany anioł świetlisty wybawi cię szczęśliwie
z opresji, przytuli do pulchnej piersi i wypowie głosem słodkim jak
lukrecja: „ Och, ty mój głuponiu, czy nie lepiej było kroczyć
dumnie jak inni promenadą w stronę zachodzącego słońca?”
- NIE....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz