Zdarza się czasem, że coś się
kończy zanim się na dobre zacznie. Jak pisklę wyrzucone z gniazda
czy sczerniałe kwietniowym przymrozkiem kwiaty jabłoni tak relację
pomiędzy ludźmi ulegają nagłym zapaściom, obumierają bez
wyraźnej przyczyny, zanikają nim osiągną swe apogeum.
Wiejąca arktycznym mrozem nicość
rozwiera ohydna paszczę i połyka niczym Saturn swe ledwo narodzone
dzieci. Nie sposób pogodzić się z taką nonszalancją ,zrozumieć
istotę tej okrutnej bezduszności losu. Czy te wszystkie bezsensowne
zdawałoby się sytuacje musiały się zdarzyć by ukazać lichość
naszych chceń, obnażyć naszą bezsilność w starciu z
przeznaczeniem? Może to miała być jedna z wielu lekcji pokory ,
może jedyna szansa zrozumienia mądrości tam zawartej?
Goniąc przez życie w poszukiwaniu
ukojenia dla spragnionej duszy łatwo zabrnąć czasem w ślepy
zaułek, sytuację bez wyjścia , litą skąłę lub przepaść
bezdenną uniemożliwiającą dalszą wędrówkę. Włożony wysiłek
okazuje się próżny a plany spełzły na niczym, zapadły się w
sobie, sczezły . Trzeba wtedy przełknąć gorycz porażki i
upokorzony wrócić po własnych śladach. To ,co jeszcze przed
chwilą wydawało się być szczęśliwym trafem teraz jawi się jako
ironia losu, kiepski żart. Jednak nie będzie to czas stracony gdyż
jedna porażka więcej uczy niż seria sukcesów. Tak zwana mądrość
życiowa swymi korzeniami czerpie z gorzkich pokładów klęsk i
upokorzeń. Sukces jest jak narkotyk – obdarza iluzorycznym
poczuciem szczęścia ale uzależnia i zniewala.
Porażka natomiast wskazuje miejsce w
szyku nadymanemu ego, uczy pokory i hańby odwrotu.
Jej bolesne nauki znaczone szpetnymi
bliznami nie pozwalają zapomnieć. Może więc to jest odpowiedzią
na dręczące pytanie? Może to jeden z powodów, dla którego
brutalnym zrządzeniem losu coś się urywa, nić wzajemnych powiazań
pęka nie dając szansy na ciąg dalszy? Misja dobiegła końca....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz